Wczoraj miałem mieć zrobioną epiprotezę w Chorzowie u dr T. Meyera. Nie mam. Dlaczego?

Wizyta umówiona na 14. Jestem punktualnie i dostaję informacje w rejestracji, że doktor jest na obiedzie.

Przychodzi po ok 30 minutach. Patrzy na mój implant i pyta gdzie był robiony, bo jest za duży i nie wie czy coś poradzi z epi.

Dopasowuje kolor, sprawdza kilka razy, porównuje, zastanawia się.
Następnie zaczyna robić epi i gdy już kończy to tłucze mu się w rękach. Idzie do kosza.

Wkurzony wstaje i robi kilka rundek po pokoju. Ściąga okulary i ewidentnie próbuje się opanować.

Patrzy na moje oko, dobiera w ciągu chwili (kilka razy szybciej niż wcześniej). Nowy kolor i zaczyna od nowa.

(...)

Efektem jest epiproteza o innym KOLORZE i patrząca w górę. Podchodząc do lustra jestem w szoku. Patrze na wprost, a epi w górę.

Porozmawiałem z tłumaczem, po chwili wyszedłem przed gabinet skonsultować się z rodziną. Mieli takie samo zdanie jak ja.

Gdy zaczęliśmy rozmawiać z dr T. Meyerem o swoich uwagach to tłumaczył, że źrenica jest dopasowana do lini dolnej powieki itd... Oko patrzy w górę. No nie oszukujmy się. Widać to totalnie i nie ma co ściemniać, że jest ok. Ale dobra to pewnie można jeszcze jakoś poprawić.

Ale co z kolorem? Tu już osłupiałem. Powiedział, że kolor jego zdaniem jest identyczny. Podszedł do drzwi. Otworzył je i powiedział byśmy wyszli bo chce pracować.

Później się dowiedziałem, że z kolorem nie da się na tym etapie nic zrobić i po prostu początkowo chciał nam wcisnąć epi, która jest straszna. A gdy się nie udało to po prostu nas wyrzucił z gabinetu.

Jestem w totalnym szoku. 

Moja żona nie było w stanie pojąc chamstwa dr i się popłakał. Jestem po 18 operacjach i w tym czasie poznałem wielu świetnych i oddanych lekarzy. A to był najgorszy przypadek współpracy. Niestety po forum widzę, że to częsta sytuacja. 

Coś Wam powiem.

Ja u tego "fachmana" byłam ww2017 roku bodajże w kwietniu. To co chłop zrobił mimo psychika tego dnia to jajdziekuje....  Ale od poczatku. Po różnych opiniach i artykulach o jego cudotworczych dloniach i protezach przypominających niemalże dzieła sztuki postanowiłam pojechac do niego po proteze. 

Weszlam do gabinetu facet milusi że bez wazeliny mógł wejść wiadomo gdzie...  Gadu gadu pitu pitu dobor koloru itd. Miło sympatycznie kolorowo. Gdy nadszedł czas przymiarki zanim dostalam lusterko to on rozplywal się nade mną tak że myślałam "wow chyba się udało".  Ale gdy podał mi lustro i zobaczylam siebie w odbiciu to zdębiałam ... W lustrze był potwór.  Moje oko z proteza było znieksztalcone, za małe w zupełnie źle dobranym kolorze i strasznie znieksztalcalo moja twarz.... 

Gdy powiedziałam że mi się nie podoba ten dupek pokazał mi żebym wyjela jego proteze. Zrobiłam tak a on dał mi moja stara do ręki złapał mnie za ramię i wypchnal z gabinetu! Z tego wszystkiego rozplakalam się bo jak tak można traktować swojego klienta/pacjenta?! Jego tłumacz probowal mnie przekonać że jest super, no ale sorry to że jestem slepa na jedno ślepie to nie znaczy że nie widzę siebie w lustrze.... 

Należało się wtedy wezwać policję za naruszenie nietykalnosci ale człowiek w szoku nie myśli. 

No... Także tak.... 

Tyle by bylo mojego zdania o tym artyście jak z koziej dupy trąba.

Pozdrawiam i puszczam do Was oczko ;-)