Nagły rozwój zeza u 5-latki

Witam!

 Jestem rodzicem bez mała 5-letniej dziewczynki. Do 3 roku życia dziecko praktycznie nie chorowało, aż puściliśmy je do przedszkola i zaczęły się problemy. Nieustanne infekcje, problemy ze słuchem, ciągle inhalacje, leki, itp. Trzeci migdał do usunięcia, zabieg wkrótce. W październiku 2018 r. zauważyłem z żoną, że jak córka ogląda tv albo patrzy w dal, to ucieka jej oko. Pojechaliśmy do okulistki dziecięcej (dwa lata do niej jeździliśmy), lecz zeza nie widziała. Kazała dawać magnez i się uspokoić. Po kolejnych dwóch infekcjach było jeszcze gorzej, zrobiłem zdjęcie i pojechałem jeszcze raz. Przyznała mi wtedy rację i zaproponowała wizytę u optometrysty, który potwierdził zeza do dali lewego oka naprzemiennego 30 stopni i zaproponował ćwiczenia. Obiecał, że po cyklu (10 ćwiczeń) powinniśmy zejść do 27 stopni. Woziłem dziecko przez miesiąc po trzy razy w tygodniu 40 km w jedną stronę na ćwiczenia (w mojej "metropolii" nie ma takiego gabinetu), ale nie będąc do końca przekonanym, pojechaliśmy do ordynatorki okulistki dziecięcej w szpitalu klinicznym. Pani prof. strabalogii,gdy usłyszała, że jeździmy na ćwiczenia, stwierdziła, że nic to nie da i tak skończy się operacją. Zbadała jej dno oka, wykluczyła wszystkie złośliwe historie i kazała poczekać pięć miesięcy i wtedy do niej przyjechać na kontrolę i decyzję, co do operacji. Z optometrystą podyskutowałem,przyznał, że leczenie zeza nieoperacyjnie, to ciągłe ćwiczenia i uczenie dziecka kontroli tegoż i narastanie zeza, gdy przyjdzie infekcja. Zaproponował, by wstrzymać ćwiczenia na te 5 miesięcy, bo mogą one zaburzać ocenę zeza przez panią prof.  J jeszcze jedno,  po serii zabiegów rezultat prawie żaden, w środę byliśmy na ćwiczeniu ostatni raz, w piątek córka miała trochę kataru, w weekend zez był bardziej widoczny (zapewne przez infekcję). W czwartek zezowała z odległości powyżej trzech metrów, w weekend już z metra bliżej. Jesteśmy z żoną w kropce, bardzo nam przykro, gdy widzimy jak zezuje, bo jeszcze parę miesięcy temu tego nie było ( a przynajmniej zez był tak nieduży, że go nie widzieliśmy). Czy ktoś miał podobne historie?

 I jeszcze jedno, córka ma malutką wadę plusową, więc żadne okulary nie wchodzą w grę.